niedziela, 20 października 2013

Two cotton t-shirts with studs and big leather pocket

Cześć! Dziś post będzie bardzo krótki, ale za to treściwy. Nie mogę się rozpisywać, bo w jadalni rodzina już czeka przy stole. Normalnie bym się tym nie przejął, ale tym razem są tam z mojego powodu. Za trzy dni mam bowiem urodziny i biorąc pod uwagę fakt, że po południu uciekam z powrotem do Wrocławia, chcą zjeść uroczysty obiad, posiedzieć i pogadać. Także streszczam się. Mamy dziś dla Was dwie koszulki. Są w jednym poście, bo to co je różni to jedynie ich kolor. Jedna z nich ma dodatkowo lekko przecieraną kieszonkę, ale to praktycznie żadna różnica. Leżały już w naszej szafie jakiś czas i chociaż mieliśmy na nie bardzo dużo innych pomysłów postawiliśmy postawić na prostotę. Tak jak wspominaliśmy u nas teraz każda minuta jest na wagę złota, a tym koszulkom nadmiar modyfikacji tylko by zaszkodził. Dużą rolę w tym wypadku na pewno odgrywają skórzane kieszenie, które są bardzo duże i o niepowtarzalnym kształcie. To one sprawiają, że brak większej ilości dodatków w ogóle nie przeszkadza. Wręcz wydaje się naturalny. Ćwieki natomiast znalazły się tutaj, ponieważ u nas w domu nigdy ich nie brakuje, a razem ze skórą tworzą fajną całość. Też tak myślicie, czy macie całkiem inne zdanie na ten temat? Może jednak za mało twórcze te t-shirty? Lecę, bo zaraz nie będzie co jeść. Do następnego :)!

PS: Przepraszamy za zdjęcia, ale niestety cała reszta skasowała się z karty i musieliśmy dać takie, lekko mówiąc, średniej jakości:) Jutro zrobimy nowe i je uaktualnimy:)
Miłosz     

czwartek, 10 października 2013

Unlucky black t-shirt with mesh back and some studs

Czas start! Witamy Was ponownie po dłuższej przerwie. Pewnie nie uwierzycie już, że będziemy bardziej systematyczni, bo bardzo dobrze widać, co sie tutaj z naszymi tego typu obietnicami dzieje. Poczyniliśmy jednak ostatnimi czasy kroki w kierunku poprawy organizacji naszego życia. Zmian jest sporo. Wszystko jednak zaczęło się od nowej szkoły, takiej, która dużo bardziej nas opisuje. Mowa o KSA, a konkretniej o SAPU. Do tej pory byliśmy w niej tylko jeden raz, ale wiem i Domi pewnie też mnie poprze, że jest to szkoła stworzona dla nas. Zajęcia są świetne i mamy nadzieje, że nauczą nas wielu konkretnych umiejętności przydatnyh nam w przyszłości. Wiadomo, że wiąże się to z dodatkowymi obowiazkami. Te wymagają od nas dużo lepszego zorganizowania, dlatego też będziemy musieli być znacznie systematyczniejsi. I oby dotyczyło to także bloga. Dla poparcia tezy o braku jakiejkolwiek dyscypliny w ostatnim czasie, warto wspomnieć, że do aktualnego posta zbieram się już prawie miesiąc czasu. Miał być opublikowany 13 września z racji tego, że był to piątek trzynastego. Jak widać trochę nam się przedłużyło, ale teraz do rzeczy. Dlaczego post miał być akurat wtedy, można się domyślić po obejrzeniu zdjęć. Jak zrobiliśmy tę koszulkę? Już mówię. Zaczęliśmy od tego, ze znaleźliśmy duży siateczkowy t-shirt z dziwnym nadrukiem na froncie. Po jej rozmiarze i ikonie zebry z przodu przypuszczam, że była to koszulka jakiegoś hokeisty lub zawodnika futbolu amerykańskiego. Tak czy owak była nie do noszenia bez stosu ochraniaczy, powiększających ciało dwukrotnie. Z racji tego, że motywy z różnymi cyframi są wciąż bardzo modne, tył postanowiliśmy wykorzystać. Pozostało znaleźć koszulkę, której "plecy" można byłoby zastąpić. Długo szukać nie musieliśmy, bo mieliśmy pasujący t-shirt w szafie. Wahaliśmy się jednak czy nie wszyć materiału na tył czarnej sukienki, ale po przymiarkach okazało się, że trochę go zabraknie, więc decyzja podjęła się sama. Trochę cięć, szycia i chwile później koszulka była już gotowa. W celu urozmaicenia dodaliśmy trochę ćwieków na dole i rękawach. Trochę przełamują one monotonie bieli i czerni i sprawiają, że koszulka jest jeszcze bardziej unikatowa. Nie mogłem się oprzeć i wsadziłem ją sobie do szafy zaraz po wykonaniu. Domi nie była zachwycona, ale cóż. Nie we wszystkim musimy się zgadzać. Zresztą przeszło jej. A swoją drogą co wy o niej sądzicie? Też zostawilibyście ją sobie na moim miejscu czy nie bardzo? Piszcie co uważacie, a ja lecę. Mam nadzieję do niebawem:)
 Miłosz